Dlaczego zająłem się zagadnieniami związanymi z pograniczem prawa i medycyny?
W 1993r. mojego półtorarocznego syna przepojono spirytusem salicylowym. Zamiast glukozy pielęgniarka użyła spirytusu do odkażania powierzchni. Całe szczęście droga podania była doustna. Syn przebywał w szpitalu 2 tygodnie, a pierwsze 2 dni to była walka o jego życie. Po kilku latach skończyłem studia i aplikację radcowską, po czym zająłem się świadczeniem pomocy prawnej, między innymi osobom, których dotknęły podobne sytuacje.
Wejście Polski do Unii spowodowało wprowadzenie do systemu prawnego szeregu nowych standardów na korzyść pacjentów, gwarantujących ich bezpieczeństwo. Praktycznie więc od 1 maja 2004 takie sytuacje jak moja z roku 1993 nie powinny mieć już miejsca. Jednakże często, gdy w porządku prawnym pojawiały się regulacje na korzyść pacjenta, to jednocześnie okazywały się być skrajnie odmiennie interpretowane przez personel medyczny i zarządzających szpitalami. To powoduje, że systemowo ciągle szpitale tkwią w latach 90-tych, pomimo zmian przepisów i wymagań. Dlatego prawnicy mają wciąż dużo zajęć z wymuszeniem egzekwowania przez szpitale obowiązków wynikających z przepisów prawa.
Opór przed respektowaniem nowych zasad i standardów bywa tak silny, że powoduje nagminne nieprzestrzeganie przepisów, a w niektórych przypadkach przybiera postać cwaniackiego obchodzenia prawa. Przez obejście prawa rozumieć należy sytuację wynajdywaniem „legalnych” sposobów nierespektowania prawa. Wystarczy wskazać na problem czasu pracy lekarzy. Jeśli lekarz jest zatrudniony na umowę o pracę, to szpital przestrzega limitowanego czasu pracy wynikającego z przepisów, ale lekarz na kontrakcie może pracować 3 doby jednym ciągiem. Ktoś kiedyś znalazł furtkę w ograniczeniu czasu pracy lekarzy i wymyślił tzw. kontrakty, które się przyjęły i funkcjonują jako obejście przepisów prawa. Nie wymaga chyba uzasadnienia, że lekarz na kontrakcie, pełniący dyżur trzecią dobę, jest niebezpieczny dla pacjenta, chociaż wszystko dzieje się w granicach (wydawać by się mogło) obowiązującego prawa – przynajmniej w opinii zarządzających szpitalami.
Przykładów ignorowania bezpieczeństwa pacjentów jest dużo więcej, o czym świadczy dość obszerne orzecznictwo sądów karnych i cywilnych. Jest to kolejne potwierdzenie konieczności wykonania dużej pracy przez prawników, którzy muszą przywrócić poszanowanie prawa w tej bardzo ważnej dziedzinie, jaką jest medycyna i opieka.
Wiele lat spędziłem również w polskich szpitalach, od powiatowych przez wojewódzkie po kliniczne i uniwersyteckie, analizując procesy wewnętrzne. Uczestniczyłem w projektowaniu różnych rozwiązań oraz analizie systemów informatycznych. Praktyczna wiedza i wieloletnie doświadczenie prowadzi mnie do w pełni uzasadnionego wniosku, że polskie szpitale są nadal niebezpieczne dla życia i zdrowia pacjenta, pomimo ciągłych zmian w zakresie prawa. Potwierdzają to również oficjalne dokumenty rządowe, jak chociażby „ Założenia do projektu ustawy o jakości w ochronie zdrowia i bezpieczeństwie pacjenta”. Projekt został opublikowany na stronie: http://legislacja.rcl.gov.pl/projekt/12294407/katalog/12408050#12408050.
W tej sytuacji, osobiście doświadczając niedbalstwa po stronie szpitala oraz obserwując wyjątkowo niską jakość obsługi pacjentów, postanowiłem zająć się tą problematyką prowadząc blog. Liczę również na inspirację ze strony czytelników, których proszę o zgłaszanie problemów własnych lub zasłyszanych.